Po wypiciu ostatniej szklanki czystej, nieskażonej wody. W gorączkowym poszukiwaniu kilku kropel paliwa do naszych nienasyconych baków. Z namiastką żywej przyrody zamkniętą w szklanym sanktuarium. Zbierając okruchy minionej świetności. Uciekamy!
Tylko gdzie?
Tu gdzie jesteśmy, granice między tym co prawdziwe i fikcyjne zacierają się coraz bardziej.
Kroczymy więc po omacku, przytuleni do naszych hipsterskich szalików. Aż strach zapalić tu świeczkę…
fot. Fotokruki